∗Urodzona siedemnaście lat temu.∗ Anarchistka z powołania.∗
∗Ukochana siostrzyczka∗ Przykładna córeczka tatusia.
∗
∗ Uczennica John Cabot CTC, klasy 3a. ∗
∗ Zajęcia rozszerzone: historia, wos. ∗
∗Podobno Najpopularniejsza dziewczyna w
szkole.∗
∗ Uczennica John Cabot CTC, klasy 3a. ∗
∗ Zajęcia rozszerzone: historia, wos. ∗
∗
Przytul mnie, bo się rozpadam, rozlatuje na czynniki pierwsze, jony, atomy i Bóg wie co jeszcze. Nigdy dobra z przedmiotów ścisłych nie byłam
Mieli być kimś, a nie bandą pieprzonych dzieciaków
sądzących, że są w stanie odmienić świat. Anarchia w ich ustach brzmi tak
kurewsko śmiesznie, aż rozbolał ją brzuch. Pomioty szatana, niegodne
naśladowania, a i tak ludzie podążali za nimi jak stado bezmyślnych owiec,
prosto na ścięcie. Naiwne stworzenia śmiało nazywające się ludźmi, karykatury
niemo poruszające ustami, myślące, że ktokolwiek coś zrozumiał, ślepi i głusi
na wszystko, stworzeni do pieprzenia od rzeczy, banda sadystów, świętych egoistów.
A ona stojąca na samym czele tej hołoty
idiotów. Młoda kobieta rozpadająca się na twoich oczach, rozkładająca się z
własnej woli, uśmiechająca się kpiąco, zadziwiająco piękna. Milcząca,
niedostępna, aczkolwiek niezwykle pociągająca. Największa grzesznica z nich
wszystkich, lepsza od innych, przecież pierwsza opuściła jaskinię, nim reszcie
ten pomysł wpadł do tych wypchanych watą bądź gazetami, względnie pustych łbów. Szalona, pierdolona wariatka, doskonałe
dzieło szatana, może być z siebie dumny.
A pomyśleć, że zaczęło się siedemnaście lat temu, 9 października, podczas jednej z takich nocy,
jak ta dzisiejsza. Pochmurne niebo, jak zawsze nad Anglią, zbyt wiele
wypowiedzianych słów i rozlanego po białym dywanie wina, na którym wciąż są
plamy, choć matka szorowała je tysiące razy na kolanach, klnąc cicho pod nosem
siebie i swoją głupotę. A pomyśleć, że państwo Stonem, przez krótki okres czasu
marzyli wspólnie o sielankowym życiu, z gromadką wrzeszczących bachorów,
biegających po małym domku na przedmieściach. A zamiast tego na świecie pojawił
się Tony, następnie ona. Większej tragedii wyobrazić sobie nie umieli i może
dlatego, od tamtej pory pieprzyli się od święta, przy zapalonym świetle, a i
tak żadne z nich nie potrafiło dokończyć roboty. Ten dzień gdy zapytała ich o
to skąd się biorą dzieci, wyglądali wówczas jak para nastolatków nakrytych na
próbach pieprzenia w sypialni rodziców. Jej drżał głos gdy próbowała swej córce
wbić do głowy historyjkę o pszczółkach i kwiatkach, jemu zaś wpadł do głowy
pomysł z uniwersalnym bocianem i pieprzoną kapustą. Tony stał obok i zachodził
się do łez obserwując te bezradne poczynania kogoś, kogo powinni kochać bez
granic. Ona nigdy nie zaznała miłości, jakby to uczucie było tylko oczywistym
wymysłem pieprzonych poetów, którzy chcieli czymś urozmaicić swe dzieła. Czy
rodzice się kochali? Może, a jeśli to było bardzo dawno temu, nim ogromne oczy
dziewczęcia ujrzały pierwsze promienie wschodzącego słońca. Dziś jest córką
ekscentryka i despoty oraz puszczającej się jak tania dziwka kobiety. Nie darzy
ich nawet odrobiną szacunku, a jedyną osobą, dla której wytrzymuje w tym popieprzonym
domu wariatów jest ukochany braciszek, Tony. Jej światełko w tunelu. To on
zawsze ratuje jej tyłek, kryje przed rodzicami, wymyśla niestworzone historie, to
on podtrzymuje jej włosy gdy po imprezach lub w trakcie nagle musi pozbyć się
zawartości swego żołądka i zawsze szepcze do ucha, że będzie dobrze. A czego
panienka Stonem bardziej potrzebuje niż nieustannych zapewnień o szczęśliwym
zakończeniu?
Tony, kurwa oddawaj butelkę! Skręta też mógłbyś mi podać kochany braciszku...
Elizabeth, przepraszam Effy ze względnie grzecznej
dziewczynki, skaczącej po drzewach, bawiącej się lalkami, a właściwie
urywającej im głowy wyrosła na siedemnastolatkę pozbawioną jakichkolwiek zasad
moralnych. Masochistka, bezbożnica, anarchistka, mówiąca ludziom to co chcą
usłyszeć, jakby czytała w ich popieprzonych myślach. Obserwująca z boku, lecz
zawsze obecna. Obojętna na wszystko, jakby wyprana z uczuć, choć tak naprawdę
kto wie co tli się w jej głowie? Ukryta za grubym pancerzem, mała dziewczynka w
ciele niemal dorosłej kobiety. Potrafiąca milczeć przez kilka dni, ewentualnie
tygodni, gryząca swe wargi do krwi i wbijająca paznokcie w bladą skórę. Złośliwa bestia, uparta
cholernie, dumna jak nikt jeszcze. Mająca miliony pomysłów na minutę, dążąca do
ich realizacji. Nie potrafi skupić się jednak na jednej czynności, często
zdarza jej się coś mówić i urwać w połowie gdyż nagle coś genialnego wpadnie
jej do ślicznej główki. Roztrzepana, zagubiona w swym życiu jak w labiryncie, choć podobno to ona, sama układała jego rozkład. Zawsze osiągnie to czego pragnie, nawet jeśli musi przy tym kroczyć po trupach. Nie przeszkadza jej wykorzystywanie innych, w jakimkolwiek znaczeniu. Może zaciągnąć, niekoniecznie do łóżka pięć minut wcześniej poznanego mężczyznę. Zabijająca swój organizm od środka, czym tylko się da. Papierosami, dragami, alkoholem. Twierdzi, że umrze młodo i dąży do tego zaciekle.Podobno przerażająca, ale trudno wierzyć tylu, rozmaitym plotkom. Kij wam w ryj. Ileż razy to słowo cisnęło jej się na usta do tego stopnia, że chyba powinna wydziergać je sobie na czole. Żyje w przelocie. Codziennie pruje po autostradzie w swym( tak naprawdę należącym do ojca, ale nikt nie musi o tym wiedzieć, on również) rozkładającym się jeepie, aż płuca zaczynają rwać ją z bólu. Nie mówcie jej, że nigdy tego nie próbowaliście, na siłę wepchnie was do swojego auta i przewiezie w taki sposób, że prędko nie zechcecie wsiąść do samochodu. To pozwala poczuć jej się wolną, nareszcie i prawdziwie wolną. W swym małym królestwie bywa rzadko, ale jeśli już tam się pojawi to doprowadza sąsiadów do szaleństwa, a od kiedy ojciec nie mieszka już z nimi, a matki częściej nie ma niż jest, nikt nie wleci jej do pokoju klnąc i wyrywając gniazdka ze ściany by wreszcie nastała cisza. Głośna rockowa muzyka zazwyczaj wydobywa się z głośników jej odtwarzacza, a ona jedynie siedzi paląc papierosy na podłodze usłanej połową swej szafy. Czasami płacze, gdy Tony`ego nie ma w pobliżu. Wie, że on zrobiłby dla niej wszystko, nienawidzi go martwić, jakby samo mówienie o swoich problemach miało go zabić. Jest on jedyną osobą, której ufa i naprawdę nie wyobraża sobie życia bez kochanego braciszka. Jak wyglądałyby ranki bez oglądania go w różowych bokserkach?
______________________________________
Jest i Effy! Bez niej blog byłby nie możliwy. W między czasie zapewne dorobię Chrisa, tak zmartwychwstanie mój kochany <3 Przechodząc do konkretów. Wita was jedna z administratorek ( NADAL NIE WIEM JAKIM CUDEM, JAK TO SIĘ STAŁO?!). W imieniu i nazwisku znajdziecie odnośnik do filmiku z yt. Na gifach oczywiście Kaya. Karta dawno temu znalazła się na innym, nie istniejącym (chyba) już blogu i została przerobiona na potrzeby tego. Postać nie jest zupełnie taka jak w serialu, wiele szczegółów mi pewnie umknęło, ale to przez to, że oglądałam to bardzo dawno temu. Karta będzie ulegała zmianie, jest tymczasowa gdyż cierpię na brak weny.
Jest i Effy! Bez niej blog byłby nie możliwy. W między czasie zapewne dorobię Chrisa, tak zmartwychwstanie mój kochany <3 Przechodząc do konkretów. Wita was jedna z administratorek ( NADAL NIE WIEM JAKIM CUDEM, JAK TO SIĘ STAŁO?!). W imieniu i nazwisku znajdziecie odnośnik do filmiku z yt. Na gifach oczywiście Kaya. Karta dawno temu znalazła się na innym, nie istniejącym (chyba) już blogu i została przerobiona na potrzeby tego. Postać nie jest zupełnie taka jak w serialu, wiele szczegółów mi pewnie umknęło, ale to przez to, że oglądałam to bardzo dawno temu. Karta będzie ulegała zmianie, jest tymczasowa gdyż cierpię na brak weny.
[to, co? jakiś pomysł? Myślałam nad ty, by Tony krył Eff po imprezie :3 ]
OdpowiedzUsuńTONY
[Ojj musi być, musi... Sądzę że możemy zrobić wątek w którym Faye i Effy uciekną z lekcji i zagnieżdżą się w którejś z sal Co ty na to?]
OdpowiedzUsuń[Oj no dobrzi... <33]
OdpowiedzUsuńKolejna nudna lekcja dla Faye. Kolejny głupi nauczyciel stawiający same pały do dziennika. Facet nie zna granic w ich wstawianiu. Ona skończyłaby na pierwszej. Sprawdzanie obecności. -Czy zaszczyciła nas dziś swą obecnością Faye Stone?- Facet patrzy się znad swojego dziennika patrząc na klasę. Fayi nie ma. Tak samo jak nie ma Effy. One już się nie odezwą na tej lekcji. Siedzą teraz w jednej z tych zamkniętych sali na strychu. Śmieją się z nauczyciela który dopiero za kilka chwil zrozumie co się stało. I Effy i Faye nie ma na lekcji a to oznacza wagary.
-Już sobie wyobrażam jaki zły na nas będzie- Faye zaczyna się głośno śmiać. Ze strychu nigdy nie wychodzi żaden dźwięk. Wszystko zostaje na górze, nie schodząc na dół.
Nic mi się nie chciało, to też leżałem sobie wygodnie na łóżku i relaksowałem się przy mocnej rockowej muzyce. Z oddali gdzieś wołała mnie moja kochana Effy, ale nie chciało mi się do niej ruszyć czterech liter. Wychodziłem z założenia, że jak coś chce, to sama po to przyjdzie. Ja nie zamierzam się ruszyć. Właściwie, to czekałem na Sida, który jak zwykle się spóźniał. Ale z niego tępy idiota, zabiję go, no.
OdpowiedzUsuń- Co?! - wydarłem się, wstając od razu z łóżka. SID Z EFFY?! Od razu wybiegłem ze swojego pokoju. Ten idiota ma posuwać moją siostrzyczkę w moim domu? Jego niedoczekanie! Raz-dwa wbiegłem do pokoju Effy, ale w nim znajdowała się tylko ona. No świetnie, dałem się nabrać!
- Co tym razem, Eff? - spytałem, przewracając teatralnie oczyma. Ach, że też byłem na tyle głupi by jej nie rozgryźć.
T.
Westchnąłem ciężko, gdy przylgnęła do mojego lekko umięśnionego torsu. Perfidna świnia z niej, zawsze potrafiła wykorzystać moje słabości względem niej. A tym bardziej jeśli chodziło o te sprawy. Świetnie, lepiej być nie mogło. Mieszkam z potomkiem diabła pod jednym dachem. I to jakim! Fakt faktem, nie byliśmy idealni i zawsze sobie dokuczaliśmy, to zawsze o siebie dbaliśmy. Urok kochającego się rodzeństwa. Ja mogę ją wykorzystywać, krzywdzić, obrażać, ale nikt inny nie. A jeśli to zrobi, to cóż, dostanie nieźle w mordę.
OdpowiedzUsuń- I myślisz, że się zgodzę? - zapytałem z chystrym uśmieszkiem na twarzy. O nie, nie tak łatwo Elizabeth. - Coś za coś.
T.
Cały czas się śmieję. Kiedy Effy proponuje mi skręta przestaję. Nigdy nie paliłam. Nie raz myślałam o tym ale wstrzymywałam się myśląc o tym jak wyglądałabym za pięć lat jako nałogowa palaczka. Byłabym wrakiem człowieka. Nigdy nie powiedziałam 'tak, ale też nigdy nie powiedziałam 'nie'. Zawsze jakimś cudem udawało mi się tego ominąć.
OdpowiedzUsuń-Grzeczne dziewczynki idą do nieba. Niegrzeczne idą tam gdzie chcą.- popatrzyłam jeszcze raz na skręta. Następnym razem zrobię to. Ale ten następny raz powinien być już dawno temu. Znowu przypominam sobie jak będę wyglądać za kilkanaście lat paląc papierosy.- Ja już jestem niegrzeczna, bo chodzę tam gdzie chcę.- no i się wywinęłam. No chyba że siłą wsunie mi go do gęby i każe wciągać...
Straszna? To za mało powiedziane... Ludzie boją sie stanąć obok niej na apelu. Znam osoby które jak ją widzą zaczynają płakać i błagać o litość. To prawda że nigdy nie rozmawiałyśmy. Nie dlatego że jej się bałam, tylko dlatego że nie potrzebowałam tego. Nigdy nie zależało mi na jej poznaniu. Zawsze trzymałam się zaledwie kilku osób, a tu nagle Puf... Jakaś nowa twarz z którą spędzam lekcja na strychu. Tak na prawdę Effy wydaje się być jedną z fajniejszych osób. A jednak, przemów teraz ludziom do rozsądku i powiedz im że ten diabeł na którego patrzycie nie jest zły.
OdpowiedzUsuń-Ludzie mówią różne rzeczy o tobie i twoich humorach. Ja się ciebie jakoś nigdy nie bałam...- patrzę za okno. Jakiś kruk usiadł na gałęzi i teraz wali dziobem w okno, którego w ogóle nie powinno być. Wstaję i odganiam ptaszystko. Tym razem siadam na jednej z ławek.
I tym sposobem zostałem uziemiony na cały wieczór oraz noc w domu. Kochana siostrzyczka, ona to już wie jak zepsuć mi plany na wieczór. No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak zrobienie czegoś u nas w domu. W końcu Anthea z ojcem wychodzą za jakąś godzinę i wrócą nad ranem, ale i tak będę musiał "chronić" Effy, bo wróci później. Cała ona. Ale może dlatego tak ją kochałem?
OdpowiedzUsuń- Dobra, idź sobie już. - wymamrotałem pod nosem, przewracając teatralnie oczyma. Wyzedłem z jej pokoju, po czym wróciłem do swojego. Ponownie włączyłem muzykę i czekałem na Sida, który coraz bardziej się spóźniał. Nie ma to jak liczyć na przyjaciół..
T.
Czemu w sumie się jej nie bałam? Bo nie widziałam takiej potrzeby. Nie znałam jej, więc nie mogłam się jej bać. Wiedziałam jak ma na imię, co ludzie o niej myślą ale własnego zdania o niej nie miałam. Nigdy nie chciałam czerpać korzyści z tego co ludzie o niej mówią. Nigdy nie obróciłam nic przeciw jej, więc ni mogłam się jej bać. Być może dla niektórych wyglądam na taką co się wszystkich boi, i nie chce z nikim rozmawiać. Ja po prostu nie potrafiłam poradzić sobie ze swoim problemem. Problemem tym była moja miłość do Amelii. A to że zginęła i ja znalazłam jej ciało było z tym powiązane. Przez dłuższy czas myślałam że przeze mnie umarłam, ale się myliłam. Żeby sobie to uświadomić musiałam przesiedzieć na strychu wiele dni. Zbierają mi się łzy. Wspomnienie o Amelii zawsze je przywołuje. Effy odgarnia moje włosy z twarzy. Czuję bliskość jej ciała. Ludzie mówią że nigdy nie będzie ciepłe. A jednak. Ja czuję jakbym stała przed kaloryferem, albo kominkiem. Uśmiecham się do niej. Teraz po moim policzku leci łza. Dopiero teraz zauważam jak Effy jest podobna do niej. Zaczynam chcieć jej posmakować. Niestety nigdy nie słyszałam o tym żeby wolała kobiety.
OdpowiedzUsuń-I tak się nie boję...- nie przy tobie. Tego już nie powiedziałam. Moje usta ułożyły się tylko w coś co oznaczało że chciałam coś jeszcze powiedzieć. Kiedy Effy ocierała mi łzę, nie potrafiłam spojrzeć w miejsce gdzie nie ma jej oczu. Patrzyłam w jej szkliste oczy. Teraz moje pragnienie jeszcze bardziej wezbrało. Była tak łudząco przypominająca ją że nawet gdyby nie otarła tej łzy chciałabym jej. Teraz pragnęłam nie tylko jej ust, ale również reszty jej cudownego ciała. Co tam że zostało już zniszczone przez papierosy i inne używki. Tak bardzo jej chciałam. Teraz na jej czoło spadł włos. Uniosłam rękę żeby go stamtąd zabrać, ale zamiast tego przytrzymałam jej podbródek. Jezu co ja robię. A jeżeli ona tego nie chce? A jednak robię to. Zbliżam swoje usta do jej i całuję ją. Puszczam rękę i całuję ją dalej.
OdpowiedzUsuń[Ostro siostro się robi.]
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Nie sądziłam że dziewczyna odwzajemni pocałunek. Sądziłam że odepchnie mnie, złamie kark i wybiegnie stąd rozpowiadając wszystkim co się stało. I tak prędzej czy później ludzie się dowiedzą. To kwestia czasu. Nie przywykłam jednak chwalić się takimi rzeczami. Wczułam się teraz tak jak ona. Włożyłam obie ręce pomiędzy kosmyki jej włosów. Oplotłam jej głowę niczym wąż i przygniotłam jeszcze mocniej. Czuję teraz połowę jej ciała. To dziwne jak blisko jestem z osobą która jest kimś innym niż Amelią. Tylko iskra zdolna jest rozniecić ogień. Iskrą był moment kiedy Effy podeszła żeby zabrać włos z mojej twarzy. W sumie nie wiem czy zrobiłam to specjalnie. Być może tak bardzo tego pragnęłam że zrobiłam to nie wiedząc o tym.
OdpowiedzUsuńNormalka. Istna pieprzona rzeczywistość. Pieprzona Effy, pieprzone imprezy, pieprzona rodzina! Czy jest tutaj coś normalnego? Nie, kurwa, nie. Nie ma. Przewróciłem teatralnie oczyma, po czym jednym kącikiem ust uśmiechnąłem się.
OdpowiedzUsuń- Zobaczymy, Effs. - odpowiedziałem, drocząc się z nią. Po co mam pilnować jej tyłka, jak muszę dbać i o swój? W końcu jeśli jest taką dużą dziewczynką na imprezy, to na troszczenie się o siebie też powinna znaleźć chęci oraz czas. Ale nie, posługiwanie się starszym braciszkiem jest przecież lepsze i zabawniejsze. Tak, ja, Tony Stonem, istny manipulator i kłamca zawsze potrafię sobie poradzić. Ot co.
T.
Złośliwa zołza. No nic, i tak jak zwykle będę ją krył, bo co innego mi zostaje? No tak, jeszcze towarzystwo Sida, a potem Michelle. Tak też było. Chelle przyszła do mnie późnym wieczorem. Oczywiście nasze stosunki nie opierały się jedynie na głupiutkich rozmowach, które i tak nie mają żadnego konkretnego celu. Właśnie byliśmy w trakcie takowych ciekawych czynności, gdy zadzwonił telefon Effy. Ona nigdy nie dzwoniła na imprezach. Coś musiało się stać.
OdpowiedzUsuń- Eff, co jest? - zapytałem, jednak ta już dawno się rozłączyła. Podany adres pozostał mi w głowie. Rozmyślałem, cóż to za miejsce, ale nie mogłem sobie przypomnieć. - Kurwa. - westchnąłem, odwracając się do Michelle. Że też musiała nam przeszkodzić w takiej czynności. Anwar, Maxxie i reszta byli na gejowskim przyjeciu, w które właśnie Max ich wciągnął. Co za zycie, muszę sam się pofatygować! Przeprosiłem Chelle (hahah, tak jasne) i udałem się do samochodu ojca. Odpaliłem go i pojechałem pod wskazany adres. Moim oczom ukazał się wielki budynek komisariatu. Obiecuję, zabiję ją!
Wszedłem pospiesznym krokiem do komisariatu. W biurze siedziała miła, starsza pani.
- Przyszedłem po Effy, znaczy Elizabeth Stonem.
T.
[Toż to ja jestem jak najbardziej za, ale z pomysłami jest już gorzej ;c Tobie coś świta? :3]
OdpowiedzUsuń[Wiesz, o tym samym pomyślałam, gdy już odpisałam ;D
OdpowiedzUsuńA... Czy mogę bardzo ładnie poprosić o zaczęcie, tak bardzo, bardzo, bardzo ładnie? :3]
[Jeśli ja mam zacząć, to zrobię to za kilkanaście minut, więc okej, ja zacznę później c:]
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba przeprowadzać poważne rozmowy, sam na sam, w cztery oczy, bez żadnych świadków i osób trzecich.
OdpowiedzUsuńTaka rozmowa czekała Chelle i Tony'ego, który ostatnimi czasy naprawdę przeginał i, według niej, musi wziąć się w garść i trochę nad sobą pomyśleć. Robił się nieznośny. Na za wiele sobie pozwalał, nie miał zamiaru się ustatkować i poświęcić jej trochę więcej czasu na jakieś romantyczniejsze chwile, aniżeli tylko na seks. Lubiła te zbliżenia, ale może jakieś urozmaicenie w związku?
Pod dom rodziny Stonem przybyła oczywiście bez zapowiedzi. Jej niby ukochany powinien być przygotowany na nagłe najścia swojej dziewczyny.
Poprawiwszy torebkę na ramieniu i założywszy niesforny kosmyk włosów za ucho, zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
Otworzyła jej Effy, która nie wyglądała... Najtrzeźwiej? Tak to można określić?
- Hej, Effy, czy jest może...- zaczęła, ale gdy widziała dziewczynę w takim stanie, nie mogla kontynuować.- Kurwa, co ze sobą zrobiłaś? Połóż się, cholera. - Westchnęła, po czym weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
[A czym dokładnie? Bo ogólnie Harvey ma do uczniów podejście dość olewcze...]
OdpowiedzUsuń[Może być, czemu nie. Zaczniesz, czy ja mam to zrobić?]
OdpowiedzUsuńUczniowie lubili, gdy miałem dyżur. Głównie dlatego, że mało mnie obchodziło, co oni wtedy robili.
OdpowiedzUsuńPalą? Oni dostaną raka płuc. Chleją? Wątroba będzie im wdzięczna, czego nie docenią z powodu poprzepalanych szarych komórek. Gżą się na potęgę? Jeśli są dostatecznie głupi (nie ukrywajmy, są) szybko dowiedzą się, co to kiła, AIDS i licealne ciąże. Jedynym nastolatkiem, który mnie obchodził był mój Charlie, który nie chlał, nie palił, a seks uprawiał ze swoją dziewczyną i prawdopodobnie tylko z nią. Za dwadzieścia lat powie całej reszcie "hejka, frajerzy, pozdrowienia z równoległej rzeczywistości".
W każdym razie spacerowałem sobie spokojnie po korytarzach, gdy poczułem woń czegoś, co niemalże na pewno było petem palonym przez jakiegoś gówniarza. Technicznie za coś takiego można było zostać relegowanym, ale było z tym za dużo papierkowej roboty.
- Pal na zewnątrz, cuchnie! - wrzasnąłem tylko w kierunku źródła zapachu. Nie obchodziło mnie, które to pali. Wszyscy byli tacy sami i wszyscy uważali się za wyjątkowych.
Chcąc nie chcąc, bez większych oporów poszła z dziewczyną do salonu, który czystością rzeczywiście nie zachwycał. Ale czego się miała spodziewać? To był dom rodziny Stonem. Miała okazję poznać ojca rodzeństwa, który do przykładnych osób raczej nie należał (przynajmniej w jej opinii), Tony tez przecież lubił balangi, alkohol i narkotyki, a Effy najwyraźniej wdała się w starszego brata. Starsi niby zawsze są przykładem. W tym przypadku chyba tak było, ale nie jej to wszystko oceniać.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na kanapę, na której chciała usiąść, ale szybko wyrzuciła ten pomysł z głowy, gdy zauważyła, że na sofie nie było tylko jakichś ciuchów, ale tez resztki jedzenia i innym... Niezidentyfikowanych rzeczy.
Spojrzała na Effy i westchnęła głośno, krzyżując ręce na torsie.
- Wiesz co... - zmarszczyła brwi i przekrzywiła nieco głowę.- Tak chętnie się napiję. I nie pogardzę tez jakimś papierosem, wiesz? Musiał spieprzyć, kurwa, musiał.- dodała, już raczej do siebie, po czym odrzuciła torebkę gdzieś na bok i usiadła na ziemi, chyba w możliwie najczystszym miejscu.
Zabawnie? No może i tak... Tyle że ja myślałam że nie robimy tego dla zabawy. Nic nie mówię. Czuję się zraniona. Chce mi się płakać, że byłam taka naiwna. Ona jest zupełnie jak Amelia. Po części pozbawiona uczuć. To jeszcze bardziej przykuwa moją uwagę. Jak ktoś kto nie znał jej może tak bardzo ją przypominać.
OdpowiedzUsuń- Przypominasz mi kogoś, wiesz...- to wystarczy. Teraz wydaje mi się że mogłabym wypić ze sto butelek jakiegokolwiek rodzaju alkoholu. Nie znam swoich granic w piciu, bo rzadko kiedy to robię. Podchodzę do dziewczyny i biorę jej butelkę pijąc kilka porządnych łyków. Nie sądziłam jaki będzie tego skutek. Czuję jak trunek płynie przez mój przełyk zostawiając po sobie okropny ostry smak, którego nie mogę znieść. Czuję jak Effy zbiera się na śmiech
Czasami przychodzi taki dzień, że nie masz ochoty na nic, kompletnie na nic. Po prostu siedzisz w swoim mieszkaniu, wpatrując się tępo w przeciwległą ścianę i nawet palcem nie kiwniesz. Nie zrobisz nic pożytecznego. Mógłbyś wyjść na spacer ze swoim kotem, mógłbyś zrobić zakupy albo chociaż obejrzeć jebaną telewizję. Ale nie, ty dalej siedzisz na dupie i zastanawiasz się nad swoją marną, pieprzoną i nic nie wartą egzystencją, jakby to miało w jakiś sposób ci pomóc.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w takiej sytuacji znajdował się teraz Joshua. A raczej w takiej znajdował się pięć minut temu, bo w końcu raczył ruszyć swoje szanowne cztery litery i wstać z fotela, aby wyjść ze swojego domu, trzaskając przy okazji drzwiami tak, że o mało z framugi nie wyleciały. Nawet ich nie zamknął, bo po co? Po prostu ruszył przed siebie, nie martwiąc się o swoje mieszkanie, swe kroki powoli kierując w stronę rzeki, która płynęła sobie niedaleko jego posiadłości. Nic więc dziwnego, że dotarł tam w zaledwie pięć minut. Oparł się o barierkę, wyciągnął fajki i zapalił jedną, zaciągając się z lubością dymem tytoniowym. Cisza. Tak, właśnie tego potrzebował. Cisza i świeże powietrze. Westchnął cicho, rozglądając się dookoła, a jego niebieskie ślepia nagle zatrzymały się na ciemnej postaci stojącej na rozpadającym się murku. Sekunda i już jej nie ma. Skołowany zamrugał kilka razy, a kiedy nigdzie nie zauważył dziewczyny, podszedł bliżej brzegu. Dopiero po chwili zorientował się, że musiała wpaść do wody. Klnąc pod nosem wyrzucił do połowy wypaloną fajkę, po czym zdjął kurtkę oraz buty i niewiele myśląc, wskoczył w lodowatą otchłań, próbując w jakiś sposób odnaleźć tam dziewczynę.
Joshua
Idiotka z tej Effy! Widząc ją na moją twarz wpełznął grymas. "Idę kryj mnie, nie wszystko będzie dobrze, nie martw się", jaaaaaaaaaasne. Wszystkie te słowa to stek kłamstw, ot co! O nie, nie, nie. Elizabeth już tak łatwo nie wykradnie się z domu, a jeśli, to dobrze, aczkolwiek kryć jej już nie zamierzam. Co ona sobie myśli? Sądzi, że jej kochany braciszek będzie ciągle wyciągał ją z tarapatów?
OdpowiedzUsuń- Zajebiście. - rzekłem ironicznie i złapałem ją za nadgarstek. Pociągnąłem ją w stronę drzwi, wcześniej wpłacając kaucję za siostrę. Gdy byliśmy na dworze, zmusiłem ją, aby weszła do samochodu. Czas na "poważną rozmowę". Tak, w naszym wykonaniu to niemożliwe.
- A teraz mów, co zrobiłaś!
T.
-Nie jestem smutna.- powiedziałam pośpiesznie i usiadłam na parapecie okna
OdpowiedzUsuń[A proszę bardzo. Nie chce mi się odpowiadać... xd]
Przez chwilę zastanawiałem się, czy jako nastolatek byłem równie głupi, czy jednak nie. Wydawało się jednak, że chyba to drugie, ponieważ nie przypominałem sobie, aby mnie wywalili ze szkoły, a trzydzieści lat temu właśnie to się robiło z osobnikami zbyt tępymi, aby palić i chlać w okolicznym rowie, zamiast pod samym nosem nauczycieli. Czasy niestety się zmieniały, a społeczeństwo stawało się coraz to głupsze.
OdpowiedzUsuń- Dziwne, nie wyglądasz na tak pijaną, aby przejawiać skłonności samobójcze - stwierdziłem, nie odpowiadając na pytanie. Picie z dzieciakami generalnie uznawane jest za równie żałosne jak, powiedzmy, przyłapanie na masturbacji do zdjęcia miłościwie nam panującego sekretarza stanu.
Zastanawiałem się, co z tym fantem zrobić. Najchętniej wziąłbym ją za kołnierz i wywalił kopem ze szkoły z wilczym biletem, co zaoszczędziłoby mi kolejnych miesięcy użerania się, jednak to nie byłoby mile widziane.
- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie jesteś na najlepszej drodze w stronę relegowania ze szkoły? - zapytałem więc jedynie.
[Wątek? ^^]
OdpowiedzUsuń[Mona może przyłapać Effie na czymś kompromitującym, albo Effie może mieć do niej jakiś interes, jestem też otwarta na twoje propozycje ^^]
OdpowiedzUsuń- Nienawidzę Cię. - rzekłem, po czym lekko walnąłem ją w ramię. Nieznośna, okropna, zła. Wcielenie wszystkiego co najgorsze. Ach, widać, że poszła po bracie. Westchnąłe ciężko, przyglądając się jej uważnie.
OdpowiedzUsuń- Jedziemy do domu. - warknąłem.
Okej, należy się wytłumaczenie dlaczego byłem taki zły, a nie rozbawiony taką sytuacją. Michelle. Sid. Tyle wystarczy. Głupi Sid patrzy się na moją Chelle jakby była jakimś obiektem pożądania. Przecież to Michelle! Ona jest.. no, moja. Nie? Dlatego też nie podobało mi się to i byłem wręcz wściekły.
T.
[Bry ;3 Masz może ochotę na wątek z moją Susan? ;> ]
OdpowiedzUsuńO tak, woda jest lodowata. W końcu Bristol o tej porze roku nie jest zbyt pogodnym miastem, a słońce niemal cały czas schowane jest za szarymi chmurami, przez co nie może nagrzać wody. Nic więc dziwnego, że większość już dawno trzyma się z daleka od rzeki, nie chcąc zmoczyć nawet małego palca. Tylko rybacy od czasu do czasu siadając sobie przy brzegu, wciąż mając nadzieję, że coś złapią. Niestety, złudne ich nadzieje, gdyż ryb od dawien dawna zapewne w tym zbiorniku już nie ma.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że on pływać umiał i to bardzo dobrze. W końcu kilka lat w drużynie pływackiej robi swoje, prawda? Zresztą, Joshua już od najmłodszych lat był świetnym pływakiem, dzięki jednej z niań, która zabierała go na basen. I chyba tylko od niej nie uciekał, ani jej nie bił, bo była młoda i ładna, a wiadomo, takich do siebie zrażać nie powinien. Tak, już od małego był niezłym casanovą, co poradzić.
Trzydzieści sekund. Właśnie tyle czasu zabrało mu znalezienie dziewczyny w wodzie. Złapał ją w talii, trzymając mocno, aby mu się nie wyślizgnęła i wynurzył się na powierzchnie, jak najszybciej płynąc w stronę brzegu. Miał nadzieję, że dziewczyna nie straciła przytomności, bo może i dobrze pływał, ale umiejętności pierwszej pomocy niestety nie opanował. Klnąc pod nosem, wyciągnął dziewczynę na brzeg, przy okazji plując wodą na wszystkie strony.
Joshua
[Dobry <3 Freddiego zrobiłam!]
OdpowiedzUsuńFreddie
[Dobra, rzucaj wątasem!]
OdpowiedzUsuńFreddie
Elizabeth Stonem. Mógłbym ją opisać kilkoma niezbyt pochlebnymi epitetami, a i tak nikt nigdy by jej do końca nie rozgryzł. Bo kim właściwie jest Effy? Małą, wredną zołzą? A może skrycie i dogłębnie ukrytą grzeczną dziewczynką? Sam nie wiem, na prawdę. Wierzę jednak, że pod warstwą chamskiej dziewczyny kryje się ta dobra oraz uczuciowa. Może za dużo sobie wyobrażam, zakochani już tak mają..
OdpowiedzUsuńKiedy moje myśli były pełne tematów o Elizabeth, moje ciało zajmowała Katie. Słodka, czerwonowłosa Katie Fitch, której nawet nie przeszkadzało, że myślami byłem gdzie indziej. Ta przeżywała kolejny cudny orgazm ze mną i chyba tylko na tym jej zależało. No, ponoć też twierdzi, że jest we mnie zakochana, ale ile w tym prawdy, to nie wiem. Kim jest dla mnie Fitch? Nikim ważnym. Jestem z nią, bo nie mogę mieć Effy. Mojej Effy. Muszę więc zadawalać się innymi, równie ładnymi dziewczętami. A Katie jest do tego skora.
Freddy
Nie spodziewałem się takiego obrotu akcji. Nie myślałem nawet, że ktoś tu przyjdzie, a na pewno, że moja Effy zjawi się w progach szopy. Jakie więc było moje zdziwienie gdy ją ujrzałem. Z chęcią zapadłbym się pod ziemię w tej chwili. Co za wstyd! Od razu odepchnąłem Katie na bok, prawieże zrzucając ją z łózka. Pospiesznie się ubrałem, po czym wybiegłem z szopy. Rozejrzałem się, aczkolwiek śladu po Stonem nie było. Ani śladu, ani słychu. Westchnąłem cięzko, jednak się nie poddając. Ruszyłem swoje cztery litery za bramę. Tam była ona. Effs. Jak mogłem być taki.. taki nie uważny?
OdpowiedzUsuń- Effs, tu jesteś. - mruknąłem, podchodząc do niej. Miałem taką ochotę ją teraz przytulić. I nawet przeprosić, ale wiem, że ona ma to w dupie..
Freddy
- Czy ten chuj zawsze musi się gdzieś wciskać? - warknąłem, opierając się w między czasie o bramę. Trudno, niech Katie sobie w szopie siedzi sama. Teraz mam o wiele ciekawsze zajęcie. Może następnym razem... nie, nie będzie następnego razu. Już dawno chciałem to skończyć, a jakoś nie potrafiłem. Przecież to ONA, Effy, jest dla mnie wszystkim Nie mogę być z kimś innym, kochając Stonem. Westchnąłem ciężko. Byłem nieco zdenerwowany, ale to z powodu wzmianki o Cooku. Cook to, Cook tamto, kurwa no. Zawsze, ale to zawsze on. Pierdolona świnia, nie przyjaciel. Głupia Effy zapatrzona w niego. Boże, jak ja ją chcę. Tylko dla siebie, a nie dla pierdolonego Cooka.
OdpowiedzUsuń- Co tu robisz? - zapytałem, pomijając kąśliwe uwagi dziewczyny na temat Fitch. Teraz rudowłosa mnie nie obchodziła. Zresztą to normalne.
Freddy
Widzałem jak osuwa się w dół, jaka blada jest. Czy coś jej się stało? Czy nie było mnie przy niej, gdy mnie potrzebowała? Westchnąłem ciężko, również siadając, ale w między czasi ściągnąłem koszulę. Zarzuciłem ją na ramiona dziewczyny, nie chcąc aby zmarzła. Dość chłodno było.
OdpowiedzUsuń- Tak, tak. Jasne Effy. - powiedziałem, przewracając teatralnie oczym. Cholerny Cook, pierdolony farciarz. Wiele bym dał, by mieć chociaż takie jak on relacje z Effy. Ale nie, ona jak zawsze miała mnie w poszanowaniu i nigdy nie zwracała na mnie uwagi. Nie wiem, jestem jakiś zły? Nie sądzę. Staram się być dla niej jak najlepszy, a tu proszę..
- Nie idź - mruknąłem. Jakoś Fitch wygonię.. - albo chociaż odprowadzę Cię.
Freddy
Nie, nie, nie. Nie pozwolę jej iść samej. Tak nie można! Westchnąłem wstając. Moje nogi odrazu pokierowały mnie w stronę Effy. - Nie puszczę Cię samej. - mruknąłem, odgarniając niesforny kosmyk jej włosów, który wdarł się na jej bladą twarzyczkę. Jest późno, nie może iść sama. Albo zostanie, albo będzie zmuszona do mojego towarzystwa. Co z tego, że niby da sobie radę. - Daj się odprowadzić. - rzekłem tonem nie znającym sprzeciwu. Ruda idiotka sobie poradzi. Wyjdzie albo zostanie u mnie na noc, a ja nie wrócę. Prześpię się u JJ'a i tyle.
OdpowiedzUsuńFreddy
[brak weeeny ;c]
Pokręciłem głową z niedowierzanie. Cała Effy; zagubiona w tym okrutnym świecie i.. dobra. Tak, Stonem jest dobrą dziewczyną, ale przecież nikt już w to nie wierzy, prawda? Tyle masek miała, że aż niezliczę. Wetstchnąłem ciężko, przypatrując się uważnie ciemnowłosej dziewczynie.
OdpowiedzUsuń- Chodź, pójdziemy gdzieś. - powiedziałem, posyłając jej delikatny uśmiech. Nie wchodziło w grę, by sama pałętała się w takich egipskich ciemnościach. No i patrze panie i panowie, właśnie w bramie pojawiła się Katie Fitch, rudowłosa zołza. Przewróciłem teatralnie oczyma, widząc, że jest zdenerowana i niezbyt zachwycona wizytką Elizabeth. Co się dziwić, nienawidzą się.
- Więc to dla niej mnie zostawiłeś. - mruknęła złośliwie, po czym pokazała mi środkowy palec i odeszła. Czy mam za nią iść? Czy powinienem? Jedno wiem: nie chcę. Wolęzostać z Effy. Z nią i tylko z nią. Sam na sam.
- Teraz mamy wolną i szopę. - mruknąłem.
Freddy
Zapewne Katie zrobi mi jutro wielką awanturę o tą sytuację albo też w ogóle nie odezwie słową. Swoją drogą, było mi to objętne, kiedy Effy była obok. Cóż mogę chcieć więcej? W końcu Fitch nie jest dla mnie nikim wyjątkowym czy ważnym. Ot taka, zwykła dziewczyna, którą nieźle się wykorzystuje.
OdpowiedzUsuńNa moją czekoladową twarzyczkę wpełzną zadziorny uśmiech, który tylko ubarwił swoim pojawieniem moją urodę. Zmarszczyłem nieco czoło słysząc każde jej słowo. Nie dziwię się temu, co mówiła. Lubiła irytować, rzucać kąśliwymi uwagami i mówić z sarkazmem. Określnie rudowłosej mianem mojej dziewczyny byłoby błędne, ale Effs przecież nie wie jakie są naprawdę relację między nami. Tylko Katie coś do mnie czuje, a ja jestem z nią, bo jestem. Ot, cała filozofia.
- Nie martw się, jesteś mile widziana. - rzekłem, idąc tuż za nią. Miałem wielką ochotę stanąć teraz i ją wyściskać, przytulić, ucałować czy nawet złapać za rękę. Takie głupie gesty, a taka wielka chęć na nie.
Freddy
Zlustorwałem ją wzrokiem od stóp do głów, jednak gdy skończyłem, nie spuszczałem z niej wzroku. Swoje tęczówki utkwiłem w jej spojrzeniu; taki kuszącym i zadziornym zarazem. Westchnąłem cięzko. Jak ona cholernie mnie pociągała. I gdyby nie fakt, że wiem, co chce ze mną zrobić, to zgodziłbym się bez wahania. Nie chcę jej jednak potraktować jak kolejnej przelotnej dziewczyny w swoim pieprzonym życiu. Ja ją chcę. Nie tylko ciałem, ale.. sercem. Ale czy ona to pojmuje? Skąd mam wiedzieć. Natakie pytania nie znam odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń- Nie chcę się z Tobą pieprzyć. Chcę Cię. Ale nie tak. - mruknąłem, czekając na jej reakcję. Byłem ciekawy co pomyśli, co zrobi, co powie. Ona cała mnie interesowała. Co poradzić..
Freddy
[A zaczniesz? Błagam, bo skoro ją trzeba by wysłać, no to ja tam się w to nie wtrące i non wen na zaczęcie. :<]
OdpowiedzUsuńWestchnąłem, przypominając sobie kto tu przed chwilę był. Przypominajac sobie, że przed chwilą Effy przyłapała mnie tutaj z głupią Fitch. Tak nie miało być. Głupi dzień, nic się dziś nie układa.
OdpowiedzUsuńSzybko zaścieliłem małe łóżko, po czym na nie siadłem. W milczeniu przyglądałem sie Effy. Dlaczego ona musi być tak cholernie piękna? Czemu musi mnie tak pociagać? Wiele bym dał, by była moja. Tylko moja, nie pieprzonego Cooka albo innego durnia. Jestem odpowiedni, wiem to. Potrafiłbym o nią zadbać. A ona też nie jest wcale taka zła jak sama myśli.
- Może ja zraniłbym Ciebie. - odrzekłem, nie spuszczając z niej wzroku. Pragnąłem jej teraz powiedzieć ile dla mnie znaczy i jak bardzo ją pragnę; pod każdym względem. Ale.. przecież nie wypada.. Ma Cooka.
Fredds
Gdy siadła na moich kolanach odrazu ją objąłem rękoma, swoje dłonie pozostawiając na jej jędrnych pośladkach. Moje czekoladowe tęczówki wpatrywały się w jej zielonkawe(?). Móglbym tak siedzieć do rana, a nawet wieczność. Byle być przy niej, przy mojej Effy.
OdpowiedzUsuń- Jesteś najlepsza. - wyszeptałem jej do ucha, zahaczając przy każdym słowie o jej usta. Byliśmy tak blisko siebie. Nie dzielił nas nawet milimetr. Podniosłem dłoń i opuszkiem palca przejechałem po delikatnej skórze szyi dziewczyny. - I chcę Cię. Chcę, żebyś ze mną była. Przy mnie. - mruknąłem lekko zachrypniętym głosem. - Katie się nie liczy. Nikt się nie liczy, kiedy Ty jesteś koło mnie. Jesteś.. jesteś wszystkim najlepszym, co mnie w życiu spotkało. W tym cholernym, marnym i idiotycznym życiu, gdzie muszę zmagać się z tymi kurewskimi problemami. To właśnie TY, Twoja osoba, myśl o Tobie pomagają mi przetrwać. Więc Effy.. nie pierdol.
Fredds
Mój oddech momentalnie się przyspieszył, gdy sptała o moje uczucia. Jakby nie wiedziała! Przecież była świadoma co do niej czuję. Wiedziała to już pierwszego dnia, gdy stawiła przed nami to idiotyczne zadanie, którego nie wykonałem i wszystko zgarnął Cook. Pieprzony Cook, zawsze ma szczęście. Może kiedyś pojmie, że Effy jest mnie pisana, nie jemu.
OdpowiedzUsuń- Kocham. Tak, kocham Cię. - rzekłem, nie spuszczając z niej czekoladowych oczu. Złapała mnie niebywała odwaga, że potrafiłem jej to powiedzieć. Normalnie, to przy niej boję się opowiadać o moich uczuciach. Teraz jest jednak inaczej. Chcę, by czuła, że ją kocha i może na mnie liczyć, bo ja liczę na nią. Na nas.
- Jak mam Ci to udowodnić Effs? - zapytałem, unosząc brew ku górze w akcie zainteresowania. Miałem nadzieję, że postawi przede mną jakieś zadanie, które muszę wykonać. Inaczej.. nie byłbym na tyle kreatywny, by wymyślić coś godnego Elizabeth. Czekałem więc aż mi odpowie, jednak w między czasie raz po raz, delikatnie muskałem jej pełne, bladoróżowe usta.
Fredds
Usłyszawszy jej odpowiedź, skinąłem głową. Zadanie nie należało do najtrudniejszych, ale do najłatwiejszych też nie. Nie kochałem Katie, nic mnie z nią nie łączyło i mógłbym z nią ot tak zerwać, jednakże wiem, że ona darzy mnie jakiś uczuciem. Nie wiem na ile mocnym i nie chcę jej zranić. Kobiety są takie.. kruche, delikatne, łatwo je skrzywdzić. Ponownie kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Na znak, że wezmę to na siebie i nie zawiodę Stonem. I byłem pewny, że to wykonam. Nie dziś, ale jutro. Kiedy tylko spotkam się z Fitch na spotkaniu sam na sam. Przekażę jej wszystko delikatnie, tak by jak najmniej ją zranić.
OdpowiedzUsuń- Effy. - wymruczałem przewracając się na brzuch na kanapie tak, że miałem teraz dobry widok na ciemnowłosą. Była piękna. Wręcz idealna. Ręką przeczesałem niesforne kosmyki jej włosów. Boże, jak ja ją chcę.. - Jesteś taka cudowna.
F.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWzmianka o Cooku nieco mnie wytrąciła. Nie chciałem psuć tej chwili, aczkolwiek ten temat był nieunikniony. Każdy wiedział o moim związku z Fitch, tak samo jak ludzie wiedzieli co robią Effy z Jamesem. Co poradzić jeśli tak chcieli? Nie mogłem się mieszać do ich rzekomego związku.
OdpowiedzUsuń- Tak, powinnaś. - odpowiedziałem. Cudowna, piękna, idealna. Elizabeth Stonem. Same jej imię by wystarczyło, by ludzie kojarzyli ją. By ludzie ją opisali. Kto nie znał panienki Stonem? Wątpię by była taka osoba w Bristolu. A jeśli nie znają, to na pewno kojarzą. Westchnąłem cicho. - Skończmy to i bądźmy razem.
Cook jest skomplikowany człowiekiem, jego nie rozgryziesz; nie warto nawet próbować. Kręciło go wszystko co złe. Uwielbiał ryzyko, adrenalinę. A z Effy ją miał. W końcu przygodny seks to też coś w tym rodzaju. Ponadto kochał ją. Tak, Cook.. kochał ją, wiedziałem to. I dlatego tak bardzo się obawiam jego reakcji. Może to ja powinienem mu to przekazać? - Ja to zrobię. Powię mu. Nie chcę by Cię skrzywdził.
F.
Wziąłem do ust skręta, którego mi podała. Zaciągnąłem się, po czym wypuściłem dym z płuc. Cudowne ziele o równie wspaniałych właściwościach. To co, odpłyniemy do krainy jebanych jednorożców? Zaśmiałem się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Chodź tu do mnie. - zamruczałem lekko zachrypniętym głosem, gdy ustami muskała mój kark. Pociągnąłem ją lekko do siebie i oplotłem ramionami, by mi nie uciekła. Spojrzałem po raz kolejny w jej zielone tęczówki, po czym opuszkiem palca przejechałem po jej delikatnym policzku. Przeturlałem się z nią tak, że teraz to ona leżała na plecach. Odłożyłem na chwilę skręta do popielniczki, a sam usiadłem na niej. Jednak tak, by nie odczuwała mojego ciężaru. Ustami muskałem jej policzki, szyję, a w końcu usta. Pocałowałem ją z nieskrywaną czułością oraz troską. Po chwili jednak pocałunek nabrał namiętności.
F.
Rękoma wędruję po jej nienagannym ciałku. Była szczupła, jednak tu i ówdzie czułem lekkie zaokrąglenia. Całowałem ją z namiętnością i pewną zachłannością. Ciągle chciałem więcej i więcej. Gdy jej ręka weszła pod moją koszulkę, zastygnęłem na chwilę. Dajmy się ponieść chwili, pomyślałem i znów zacząłem ją całować. Opuszkiem palca gładziłem delikatnę skórę dziewczyny, poczyniając od boliczka kończąc na małych, ale pięknych piersiach. Zamruczałem cicho, gdy poczułm jak mnie drapie.
OdpowiedzUsuńF.
- Możesz zostać tutaj. - zaproponowałem, chwytając jednocześnie jej dłoń. Tak, mieliśmy się nie zbliżać do siebie fizycznie i niech tak narazie pozostanie. Nie chcę, by czuła, iż ją wykorzystuję lub coś podobnego. Z mojej strony byłoby to karygodne. Kocham ją, chcę ją, ale wszystko w swoim czasie. - A do Pandy masz daleko. - rzekłem, posyłając ciemnowłosej lekki uśmiech. Kuszący na swój sposób.
OdpowiedzUsuńF.