Blog został oficjalnie otwarty! Zapraszamy do zapisów

Autorów prosimy o zapoznanie się z zakładką "Dla Autorów".

Obecnie na blogu mamy wrzesień 2012 rok! Rok szkolny rozpoczął się, a wraz z nim zaczynają tworzyć się skandale. Jakich szkód w tym roku wyrządzą uczniowie?

Pogoda w Bristolu:

Obecnie gdzieniegdzie można zobaczyć zachmurzenia. Wskaźniki pokazują, temperaturę nie większą niż 20°C, i nie mniejszą niż 12°C. Pogoda na najbliższy tydzień ukazuje kolejny spadek temperatury. Według danych dostarczonych przez satelity śnieg powinien pojawić się w pod koniec października, a zniknąć w połowie marca. Zapowiada się długa, i mroźna zima!

Wysłano zaproszenia:
tweety9506
szarszi90
blauhbla


czwartek, 30 sierpnia 2012

You can take everythin if you want it enough


Frederick
  Mclair
"Freddy"
17lat (15.01.1995r), Bristol
3a; humanistyczna




Frederic Mclair urodził się siedemnaście lat temu, a dokładnie piętnastego stycznia tysiąc dziewięset dziewiędziesiątego piątego, w Londynie. Jego rodzice.. Nie, jego ojciec, bo matka już nie żyje, mieszka razem z Freddym oraz jego siostrą, której nienawidzi, a zarazem kocha. Uroki rodzeństwa, nie? Ty mozesz skrzydzić, a inni nie. Zawsze tak jest, ot co. W każdym razie, Frederick ma już serdecznie dość i ojca, i siostry. Ta tylko co potrafi to kręcenie tyłkiem w telewizji na wyborach miss nastolatek. No totalny obciach! Mclair siedzi więc w swojej szopie, gdzie jako mały chłopiec chował się z JJ oraz Cookiem. Z tymi dwoma nadal się przyjaźni i mają się dobrze.



Życie chłopaka diametralnie zmieniło się, gdy poszedł do tutejszej szkoły. Już pierwszego dnia zauważył długonogą ślicznotkę o imieniu Effy. Od razu mu się spodobała i zapragnął poznać ją bliżej. Ta niestety nadal go zbywa i pieprzy się z innymi, przeróżnymi mężczyznami. Chociaż Freddy wie, że ona nie jest opowiednią partią dla niego, to nieudolnie próbuje ją posiąść. Zakochany głupiec.  Co gorsza, jego przyjaciel Cook, również upodobał sobie panienkę Stonem, co w ogóle nie jest mu na rękę i za wszelką cenę próbuje pokazać Elizabeth, iż jest lepszy. Nie dosć, że dziewczyna go odtrąca, to jeszcze Cook zabiera mu ją ciągle sprzed nosa. Chłopakowi pozostaje więc pieprzenie się z innymi laseczkami, takimi jak Kathie Fitch, która również mu się podoba. Nie jest jednak tak dobra jak Effs, do której ciągle go ciągnie.
Można powiedzieć, że jest biedny. Ale tylko pod względem uczuciowym, bowiem jego status majątku jest dość spory. Nie jest jednak rozpieszczonym bachorem jak jego siostra, o nie. Pan McLair jest raczej słodki, spokojnym chłopcem. Oczywiście, ma też swoje zauszami i wiele przeskrobał. Nie raz też chodzi z przyjaciółmi na wszelakie imprezy, gdzie pije do upadłem i popala wszystko ziołem. Mały z niego łobuziak, ale za to jaki słoooodki!
W dodatku miły oraz sympatyczny. Zawsze stara się by Cook nie zrobił czegoś głupiego, co zaprowadzi ich trójkę w wielkie kłopoty. Dlatego przez przyjaciela jest uważany za wielkiego sztywniaka. Co prawda, Fredds czasem może Cię rpzynudzić, ale wątpię by zdarzało się to często! Uwielbia on robić spotaniczne (ale niezbyt niebezpieczne) rzeczy.


Żeby uroczy Frederick się nie nudził, zapisał się na pieprzone zajęcia teatralne. No dobra, nie zapisał. Zmuszono go do tego, aby poprawić swoją sytuację z języka angielskiego. Jebani nauczyciele, zawsze czegoś oczekują. Niemożliwych rzeczy, ot co! Nie myślcie jednak, że głupi z niego chłoptaś. Nie, nie. Fredds jest bardzo sprytny, a zarazem niesamowicie inteligentny. Można z nim porozmawiać na wszystkie tematy, choć wolałby na strefę uczuciową nie wchodzić. Nieśmiały, jeśli ma komuś powiedzieć co czuje. Może dlatego tak trudno mu zdobyć Effy Stonem? Ach, te pierdolone uczucia. Zawsze wszystko komplikują. Jak kobiety, no!
Co jeszcze robi ten młodzieniec? Słucha rockowej muzyki, chadza na imprezy, przesiaduje z przyjaciółmi oraz wkurza siostrę. Po za tym, lubi też pobyć czasem sam ze sobą w ciszy i spokoju. Pomyśleć.


powiązania

notki

zdjęcia




[Krótko, ale boże.. jak mi się nieeee chceee. Effs kotku, masz. Zrobiłam Ci go w końcu. Pieroński Freddy, jak ja wyrobię z dwoma postaciami. A chujemuje, dam radę. Aha, wolę zaczynać niż wymyślać, więc wiecie. Kocham was i takie tam. Pisane Georgią, bo tam mi się podoba i kropka.

Lenka.]

22 komentarze:

  1. [ FREDS MIĘKKA KLUCHA <3 Och jak ja Cię Lenka kocham <3]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Z Fredsem zawsze i wszędzie <3 Ale jakieś powiązania, skarbie? Takie szczególne, skomplikowane i w ogóle? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Wątas. ty mi myśleć każesz :< Może Effs wpadłaby do niego i akurat byłby z Fitch? Albo spóźniłby się i jedyne wolne miejsce byłoby obok niej. albo kurde nie każ mi wymyślać, mogę zacząć!]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej, masz ochotę na wątek z nauczycielem?]

    OdpowiedzUsuń
  5. Kręcę się w tą i z powrotem niedaleko drzwi prowadzących do wnętrza JEGO domu. Z nerwów, które zdają się mnie żywcem zjadać wykręcam palce i do krwi przygryzam dolną wargę. Spoglądam nerwowo na drzwi, chce mi się wymiotować. Ile to już razy tu przychodziłam, a i tak cofałam się i uciekałam nim ktokolwiek mnie dostrzegł? Kogo ja staram się udawać? Niby po kątach pieprzę się z Cook`iem a tak naprawdę tylko on siedzi mi w głowie. Pieprzony McLair i ten jego słodki uśmiech i te duże, ciemne oczy, w których...NIE ZARAZ STOP! Effs opanuj się. Odetchnij głęboko raz, drugi trzeci. Wszystko jest w jak najlepszym porządku czyż nie? Duża, grzeczna podobno dziewczyna z grubszą kartoteką niż komukolwiek mogłoby się zdawać. Patrzę pod nogi na swoje znoszone, ciężkie, wojskowe buty, wędruje następnie na podarte rajstopy, które ostatnio zrobiły się wyjątkowo modne, aż wreszcie mój wzrok pada na koszulkę z odwróconym krzyżem, która sięga mi do połowy uda. Nic więcej. Lubię zwracać na siebie uwagę, zwłaszcza od kiedy on pojawił się w moim życiu. Powoli stawiam kroki w stronę tej pieprzonej szopy. Jestem coraz bliżej i słyszę dźwięki, które wcale mi się nie podobają. Wciąż łudzę się, że to tylko porno puszczone przez DVD, jedno z tych o których ostatnio opowiadał mi jego najlepszy kumpel. Pchnęłam lekko drzwi, staram się wyglądać na osobę wypraną ze wszelkich emocji, gdy mój wzrok pada na dwójkę pieprzących się ze sobą ludzi. Fitch, suka, którą w tym momencie mam ochotę rozszarpać i on, Freddie, mój Freddie.
    - Wybaczcie. - mówię z kpiącym uśmiechem.- Szukałam Cooka. Ma coś co do mnie należy. - to prawda, ostatnio zajebał mi moją bransoletkę i wszędzie z nią łaził, bawiąc się nią na oczach tego bruneta.- Nie przeszkadzajcie sobie. - dodaje po czym odwracam się i wychodzę. Idę przez ogród powoli, naprawdę mam ochotę zwymiotować.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Ogarnij się Effy, to nic takiego, sama nie jesteś lepsza.- mówię na głos przyśpieszając, a potem zasłaniając sobie usta dłonią. Cała zawartość mojego żołądka chce nagle bardzo ujrzeć światło dzienne i na nic się zdają moje prośby, nakazy i zakazy. Z każdą chwilą jest coraz gorzej, aż wreszcie wymiotuje, w jakieś krzaki. Od razu lepiej. Jestem za bramą, próbuje odetchnąć głęboko ale zaczynam się dusić, teraz nagle chce mi się płakać. W dłoni wciąż trzymam ramoneskę, której jakbym wcześniej nie zauważyła. Papierosy, ostatnia deska ratunku. Wyjmuje z kieszeni paczkę i odpalam. Zaciągam się mocno, najbardziej jak potrafię, a dym trzymam w płucach najdłużej jak się da. Opieram się o ścianę i przymykam oczy. Słyszę kroki, ręce mi się trzęsą, cała się trzęsę jakby panował 30 stopniowy mróz, na który wyszłam w samej bieliźnie. Czuje jak papieros wymyka mi się spomiędzy palców. Klnę a mój ratunek upada.Wpatruje się w niego przez chwilę, teraz mam ochotę śmiać się i płakać jednocześnie, a w dodatku dociera do mnie głos Freddiego. Po dłuższej chwili unoszę spojrzenie.
    - Nie dokończyłeś roboty.- mówię jakby to było czymś najzwyklejszym na świecie.- Fitch znienawidzi mnie za to jeszcze bardziej.- dodaję po krótkim namyśle. Nigdy suki specjalnie nie lubiłam, podlizywała się od pierwszego dnia szkoły sądząc, że skłonna jestem polubić kogoś takiego jak ona. - Naprawdę nie wiesz gdzie może być ten skurwiel? Zabrał mi bransoletkę..- mówię, czuje jak tracę kontrole, głos mi drży podobnie jak ciało. Przeklęta Fitch, przeklęty Freddie, przeklęta ja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zjeżdżam powoli po ścianie i siadam na wysypaną żwirem drogę, co z tego, że się pobrudzę. Nie jestem w stanie stać ani racjonalnie myśleć, muszę zabawnie wyglądać, jakbym dostała padaczki. Oplatam się ramionami, podkulam kolana i patrzę na niego. W między czasie sięgam po kolejnego papierosa mając nadzieje, że ten nie wyląduje w kałuży jak jego braciszek albo siostrzyczka. Cook to tylko wymówka, wiem gdzie jest i nawet nie mam zamiaru się dzisiaj z nim widzieć choć on wydzwaniał już kilka razy. Ale co miałam powiedzieć w tamtym momencie? "O przepraszam, ja chciałam tylko porozmawiać z Freddiem o swoich uczuciach względem niego, ale nie przeszkadzajcie sobie. To nic ważnego, innym razem". Prycham cichutko, a potem znowu wlepiam w niego swoje ślepia.
    - Mówiłam już. Chcę odzyskać swoją bransoletkę, jest dla mnie ważna. Myślałam..- wzdycham na chwilę przerywając.- Nie ważne. Powinnam już pójść. - mam zamiar wstać i odejść, lecz moje mięśnie odmawiają współpracy i zamiast tego nawet nie drgnę wciąż patrząc na niego.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dzień dobry wieczór :3 Jest może jakiś pomysł na wątek? :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cook, pierdolony seksoholik, z którym nic mnie tak właściwie nie łączyło. Wiedziałam jednak, że on mnie kocha, poznać to można było po tym jak na mnie patrzył, lecz ja..Nie umiałabym odwzajemnić tego uczucia. Nawet gdy lądowałam z nim w łóżku myślami byłam przy Freddiem. Gdyby wypowiedzenie tego było tak łatwe jak się zdaje, gdybym nie miała takiego cholernego mętliku w głowie i gdybym właśnie nie przyłapała go na pieprzeniu się z tą rudą idiotką. Spełnienie mych marzeń, pierdolona bańka mydlana prysła, a ja znowu muszę sobie radzić sama. Czuje jak zakłada mi na ramiona swoją koszulę, tak bardzo pragnę wtulić się w nią teraz i wybuchnąć płaczem. Jestem tak cholernie słaba i bezradna, zagubiona niczym małe dziecko nie potrafiące odnaleźć rodziców w ogromnym supermarkecie. Nagle coś we mnie wstępuje, wstaje i podchodzę do niego. Długo nie myślę tylko nachylam się nad nim i krótko, delikatnie muskam swymi ustami jego wargi.
    - Nie musisz, poradzę sobie sama.- szepczę po chwili wsuwając ręce w rękawy jego koszuli, którą mam zamiar zabrać ze sobą i odsuwam się od niego wciąż nie pewna jego reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wzdycham. Zadzieram lekko głowę by spojrzeć mu w oczy, jest tak cholernie wysoki, że gdybym chciała go pocałować musiałabym stanąć na palcach. Przygryzam na moment dolną wargę gdy on zakłada mi za ucho kosmyk włosów. Przy nim czuje się jak mała, bezradna dziewczynka, tracę zupełnie głowę. Przez moment spoglądam w stronę szopy gdzie teraz zapewne siedzi ta ruda wywłoka i albo czeka na niego, albo przestała się łudzić i zbiera do wyjścia. Nie chcę dziś znowu na nią patrzeć, nie panuje nad sobą, emocjami i słowami, które do tej pory miałam pod pełną kontrolą, zamknięte w złotej klatce.
    - Ale ja nie wiem gdzie chcę iść.- mówię. Jestem zupełnie szczera.- Obiecałam bratu, że nie wrócę dziś do domu, chce pobyć z dziewczyną.-dodaje. On i Chelle mają sobie wiele do wyjaśnienia, a mnie nie powinno przy tym być. Przyznaje się właśnie, że na tę jedną, pieprzoną noc jestem bezdomna. Mogę dodać, że w planach miałam pójście do Pandory, ewentualnie Cook`a, który zapewne ucieszyłby się z mej całonocnej wizyty. Potrząsam lekko głową i odganiam jednak od siebie te myśli. - Nie możesz mnie więc odprowadzić Freddie, rozumiesz? - pytam się jak małego dziecka, mam ochotę go jeszcze przytulić i poklepać po pleckach, jak zawsze się robi z kilkulatkami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam już na końcu języka słowa mówiące, że chyba przenocuje u Pandy gdy w bramie pojawia się Fitch. Mierzę ją wzrokiem, zawsze wyglądała jak tania dziwka ale dziś już przesadziła. Nie jest mi dłużna, ale to ja dłużej wytrzymuje jej spojrzenie. Wreszcie jednak i ja spuszczam wzrok, a na jej słowa nie mogę się powstrzymać i zaczynam się śmiać. Pamiętam pierwszy dzień w szkole gdy ta ruda idiotka podeszła do mnie twierdząc, że ja i ona jako najładniejsze dziewczyny powinnyśmy trzymać się razem. Od zawsze miała zbyt wysokie mniemanie o sobie.
    Odprowadzam ją jednak wzrokiem, uśmiechając się teraz szeroko. To silniejsze ode mnie. W końcu podchodzę do niego, muskam opuszkami palców jego tors ukryty za koszulką, uśmiecham się w inny, nieco bardziej czarujący sposób.
    - Nie pójdziesz za swoją dziewczyną?- pytam zaciskając delikatnie, drobne dłonie na materiale jego koszulki. Muszę zadzierać głowę by spojrzeć mu w oczy.- A może wolisz zostać ze mną?- dodaję po czym odsuwam się od niego i powoli podążam w stronę szopy, zostawiając go w tyle.- Bo nie wiem czy powinnam, nie chcę się narzucać i być powodem waszych kłótni.- mówię głośniej by mnie usłyszał, poniekąd kpię z ich tego całego "związku"

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hm... Znać się raczej powinni, przynajmniej tak mi się wydaje. Poza tym chodzą na zajęcia teatralne, więc można by pomyśleć nad jakimiś wątkiem związanym z tymi właśnie zajęciami, albo zupełnie coś innego...
    Mógłby nad ranem spotkać Lullaby, wracającą z jakiejś imprezy, kompletnie nieogarniętą(zresztą, tak jak zawsze). Albo akcja mogłaby toczyć się w parku gdzie Lul, często przychodzi ze swoim królikiem.... Mówiąc szczerze nie mam żadnego, konkretnego pomysłu.]

    Lullaby

    OdpowiedzUsuń
  13. Para. Tak o nich mówiono, podobno szczęśliwa. Ja nie chciałam w to wierzyć, bolało mnie to i śmieszyło za jednym zamachem, lecz dzisiaj widząc ich razem, nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Może powinnam się wycofać i dać mu święty spokój jeśli jest szczęśliwy z Fitch? Ale czy byłabym sobą jakbym nie wpieprzyła się ze swoimi trzema groszami? Właśnie.
    Odwracam się w jego stronę z nieco kpiącym, aczkolwiek łobuzerskim uśmieszkiem. Napotykam drzwi prowadzące do szopy i opieram się o nie. Czekam aż do mnie podejdzie.
    - W takim razie skoro jestem względnie mile widziana, przynajmniej przez Ciebie to jaką rozrywkę mi proponujesz? Oczywiście rozumiesz chyba, że nie zostanę jeśli masz zamiar czytać pieprzone wiersze.-przechylam lekko głowę. Może właśnie dałam mu zaproszenie do czegoś więcej niż przelotne uśmiechy, nie wiem tylko czy z niego skorzysta, w końcu już raz dzisiaj chyba wykonał robotę.- To co panie McLair? - chcę by był bliżej, by moje ciało zetknęło się z jego. Jednak nie wiem czy on nadal chce mnie poznać, jak wtedy, pierwszego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolana same uginały jej się pod swoim własnym ciężarem, a przecież wcale nie ważyła tak dużo. Była jak ciasteczka kruche, które pod wpływem zbyt mocnego uścisku zamieniają się w miliony, drobnych okruszków. Ona właśnie taka była. Kruchutka. Subtelna. Nie pchała się nigdzie na siłę, nie próbowała być kimś, kim nie była. Nie chciała na siłę robić z siebie nie wiadomo jak kobiecej dziewczyny. Nie przeszkadzały jej małe piersi, ani brak kształtnych bioder. Lubiła siebie taką jaką była, po prostu.
    Jednak wracając do sedna sprawy. Wracała z jednej z imprez. Wysokie szpilki już dawno zdjęła i niosła w rękach, by przypadkiem nie złamać sobie kostki. Rozglądała się dookoła, nie zważając na wirujący świat. Szła przed siebie, nie zastanawiała się nad tym czy idzie w stronę domu, szkoły, a może w jeszcze innym, zupełnie sobie nie znanym kierunku. Oczy miała zamglone, a na jej pełnych ustkach gościł uroczy uśmiech.
    Usłyszała swoje imię padające z cudzych ust, jednak nie zatrzymała się, ani nawet nie odwróciła. Powolnie szła dalej uśmiechając się tylko błogo.
    - Tam gdzie wszyscy - odpowiedziała cichutko się podśmiewając. Właśnie wdepnęła bosą nogą w kałużę. Zatrzymała się i powolnie wsadziła sobie wskazujący palec do ust. Gdyby nie kałuża, pewnie nie prędko by się zatrzymała. Odwróciła się przez ramie, zerkając na chłopaka - co Ty tu robisz Freddie? - wymruczała cichutko, kucając nisko przy ziemi. Przekręciła główkę delikatnie w bok i uważnie przyglądała się swojemu odbiciu w brudnej wodzie.

    Lullaby

    OdpowiedzUsuń
  15. Milczę, przez dłuższą chwilę, aż wreszcie przymykam oczy. Muszę przetrawić i przyswoić sobie te słowa, które padły z jego ust, choć podobne kierował do mnie już dawno temu. Jednak wtedy ja i on..To mogła być jedynie bajka opowiadana dzieciom na dobranoc. Nadal czuje się przy nim jak mała dziewczynka, zagubiona, bezradna, taka malutka.
    Wzdycham, aż wreszcie delikatnie chwytam go za rękę i splatam jego palce ze swoimi.
    Przez dłuższą chwilę spoglądam w dół. Takie to łatwe i zarazem przerażające. Znowu mam ochotę się śmiać, lecz zamiast tego uśmiecham się, a w moim policzkach pojawiają się te dwa pieprzone dołeczki.
    - W takim razie nie będziemy się pieprzyć.- mówię, choć oczywiście chciałabym by było zupełnie inaczej. Nie mogę znieść myśli, że Fitch go miała, w każdym tego słowa znaczeniu. Nagle czuje się od niej gorsza, choć nigdy nie powinnam.- Nie mogę być z Tobą Freddie, nie zasługuje na Ciebie, jeśli naprawdę o to Ci chodzi.Zraniłabym Cię- odwracam się, puszczam jego dłoń i by nie dostrzegł mojej słabości wchodzę do środka. Nie siadam na łóżku, które wciąż pamięta to co się działo na nim jeszcze chwilę temu, zresztą ja też doskonale pamiętam. Wzdycham i opadam na fotel, nawet on przesiąkł jego zapachem, lecz zamiast to wtulam twarz w jego koszulę, którą wciąż mam na sobie i oplatam się nią ściślej. Jedyny moment gdy mogę go poczuć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przygryzam dolną wargę, nie patrzę na niego jak zaściela łóżko, zamiast tego skupiam się na jego koszuli, tak ładnie pachnie, przyjemnie podrażnia moje nozdrza. Mam ochotę już nigdy jej nie zdjąć, mam ochotę kochać się z nim ubrana w to, w jego zapach.
    Przymykam oczy. Myślę teraz o nim, o nikim więcej choć czuje, że mój telefon znowu wibruje. Wyciągam go na moment, odbieram.
    - Spierdalaj Cook, jestem zajęta.- a potem wyłączam komórkę i rzucam nią gdzieś w kąt. Teraz dopiero mogę na niego spojrzeć. Wzdycham.
    - Może. Choć nie sądzę byś był do tego zdolny.- powoli wstaję, kieruje się impulsem, chwilą i siadam na jego kolanach okrakiem, zwrócona twarzą do niego. Zarzucam mu ręce na kark, zaczynam bawić się jego włosami.- Chciałabym byś to ty mnie zranił. Tylko ty. Cud chłopak.- szepczę niemal w jego usta. Obiecałam jednak, że nie będziemy się dzisiaj pieprzyć. Mam zamiar tego dotrzymać, no chyba, że nagle zmieni zdanie.- Jesteś inny, wiem, że ty byś o mnie dbał i byś się mną zaopiekował. Potrzebuję tego, ale...Nie jestem dla Ciebie zbyt dobra. Już ta cała Fitch jest ode mnie w tym lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieco mocniej przywarłam do niego swoim ciałem. Z pewnością czuł jak pod skórą szybko i mocno bije mi serce, próbuje wyrwać mi się z piersi, za każdym razem gdy on znajduje się blisko. A teraz właściwie nie dzieliła nas żadna odległość. Z każdym słowem muskał moje usta wygięte w uroczym uśmiechu, dzięki któremu w moich policzkach pojawiły się również dołeczki Odchylam lekko głowę gdy opuszkami palców muska moją skórę, czuję, że cała drżę i on z pewnością też ma tego świadomość. Wsłuchuje się w jego słowa, z każdym kolejnym mam ochotę wykrzyknąć, że również tego chcę.
    - To słodkie.- jak kurewsko beznadziejnie brzmi to w moich ustach.- Kochasz mnie?-pytam wreszcie wpatrując się w jego oczy.- Nie musisz odpowiadać. Możesz mnie po prostu pocałować, a potem będziemy udawać, że to jest tak cholernie łatwe jak się zdaje. Bo ja zawsze lubię komplikować sobie życie, zauważyłeś? - umilkłam wreszcie, dość na dzisiaj słów padło z moich ust. Przy nim nawet częściej dobieram głosu niż zwykle.- Udowodnij, że chcesz być ze mną.- szepczę po chwili, stawiam przed nim wyzwanie, jak wtedy,pierwszego dnia szkoły, choć wykonał je jedynie Cook. Szkoda, liczyłam na niego.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czuję, że tonę, w głębi jego ciemnych tęczówek. Cholernie przyjemne uczucie, aż żałuje iż nie spróbowałam tego wcześniej. Uśmiecham się, ciągle, a u mnie to niebywały wyczyn. Czy kiedykolwiek zdarzyło się to przez dłużej niż pięć minut? Na to pewnie umiałby odpowiedzieć tylko mój kochany braciszek, który jak nikt mnie rozumiał i rozbawiał do łez. Uśmiecham się szerzej słysząc to wyzwanie. Teraz palcami przejeżdżam po jego karku, spuszczam wzrok z jego oczu i patrzę gdzieś za jego ramię. Zdaje się, że jestem nieobecna, rozpływam się przez dwa pieprzone słowa, 9 głupich liter. Czy ja potrafię kochać? Czy to co do niego czuje to miłość? Czy to uczucie naprawdę istnieje?
    - Jak?- powtórzyłam po nim pytanie. Nie zastanawiałam się właściwie na tym. Skupiam się chwilowo na jego słodkich ustach, którymi muska moje wargi. Och dlaczego to nie może trwać dłużej?! Robi to raz, drugi, trzeci, czwarty jednak nie mam czasu by odwzajemnić. Bawi się ze mną, droczy, a ja tak bardzo go teraz pragnę. Wstaje jednak z jego kolan i opadam na miejsce tuż obok.
    - Katie. Nie chcę być piątym kołem u wozu. Chcę by ona wiedziała.- mówię, kładę się i uśmiecham się do niego zachęcająco. Czy równie dobrze wygląda bez ubrań?

    OdpowiedzUsuń
  19. Przymykam na chwilkę oczy, a gdy z powrotem, po jakiejś minucie uchylam powieki wlepiam spojrzenie w sufit. Szopa jest mała ale przytulna, byłam tu już parę razy z Cook`iem, jakby chciał wszystkim udowodnić, że jest od nich lepszy. Nigdy nie należałam do niego, nigdy nie czułam czegoś takiego do Jamesa jak czuje do jego najlepszego przyjaciela. Wzdycham.
    Może wymagam od niego zbyt wiele? Ale jeśli chce być ze mną musi zakończyć to coś co łączy go z Fitch. Powinna wiedzieć, poniekąd zasługuje na to, w końcu najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa.
    Na jego słowa śmieję się.
    - Różnica między wami właśnie jest taka, że gdyby on tu leżał pewnie dawno byłabym naga.- mówię, nawiązując oczywiście do Cooka. Ale ta różnica jest dobra, nie stworzono mnie tylko po to abym się pieprzyła.- Ale mam nadzieje, że ty jesteś w tym lepszy.- dodaję, po czym przekręcam się nieco bardziej w jego stronę.- Jeśli ty skończysz z Fitch to ja..Powinnam skończyć z Cook`iem. Czy tak będzie sprawiedliwie? Choć czuje, że moje zadanie jest nieco trudniejsze...

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiedział, wszyscy wiedzieli. Przecież nie kryliśmy się z tym naszym łóżkowym związkiem z Cookiem. Ale ostatnio coś się wypaliło, to stało się puste i miało nastrój (Boże miej mnie w swej opiece!) niedzielnej mszy. Trzeba odbębnić i ma się z głowy. Żadnego uczucia.
    - Powinnam.- powtarzam po nim, po czym wstaje. Na fotelu zostawiłam ramoneskę, siadam na jego brzegu, spoglądam na niego, teraz koszulka nie sięga mi nawet do połowy ud. I dobrze, zawsze lubiłam go kusić, jednak dzielnie, do tej pory mi nie uległ. Robiło się to już nawet męczące.
    - Razem. Jeszcze wyplujesz te słowa mój słodkie Freddie.- mówię wyciągając z kieszeni skręta i zapalniczkę. Wracam z tym do niego, kładę się tuż obok. Podpalam, zaciągam się, a później wsuwam rulonik do jego lekko rozchylonych warg. Pochylam się nad nim i muskam ustami jego kark. Ma na sobie pieprzoną koszulkę, której nie powinnam się pozbywać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje usta muskały jego skórę. Chciałam zapamiętać każdy, najdrobniejszy szczegół związany z jego ciałem, bym mogła to wszystko sobie potem odtwarzać. Może lepiej by było zrobić zdjęcia? Jednak czy nie idiotycznie by to wyglądało? Sesja tylko i wyłącznie dlatego, że mam kaprys, potrzebę, chęć nauczenia się go na pamięć? Centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze. Gdybym miała wystarczająco czasu scałowałabym wszystkie jego włosy. Czy to nazwiemy miłością, a może już obsesją? Kiedy mnie woła do siebie, nie waham się, sekundę później leżę już pod nim i wzdycham, przewracam teatralnie oczami.
    - Ale to ja lubię być na górze..- mówię cichutko, głosem małej dziewczynki, naprawdę rozbawiona. Z nim moje przyzwyczajenia nie mają najmniejszego sensu. Przymykam oczy zadowolona gdy to jego usta tym razem muskają mą skórę, aż wreszcie i usta. Delikatny pocałunek z każdą chwilą coraz intensywniejszy. Odwzajemniam go, nie mogę się powstrzymać, staje się nagle cholernie zachłanna, jakbym nigdy w życiu się nie całowała. To jest silniejsze ode mnie gdy jedną dłoń wsuwam pod jego koszulkę, zostawiam ślady paznokciami na jego skórze, a drugą zaś wplątuje w jego bujną czuprynę.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Mamy się nie pieprzyć.- przypominam między pocałunkami, delikatnie wbijając swe paznokcie w jego skórę. Chcę by długo o mnie pamiętał. Muskam jego usta z czułością, zachłannością i ogromnym pożądaniem. Jestem tego spragniona, jakbym wędrowała po pieprzonej pustyni przez kilka tygodni w poszukiwaniu odrobiny wody.
    Z rozpaczą jednak muszę go od siebie odepchnąć. Słyszę nawoływanie jego siostrzyczki, która jest coraz bliżej. Siadam, poprawiam włosy, nieco potargane i sięgam po skręta. Muszę ochłonąć.
    Spoglądam na niego, przygryzam wargę, może to wyglądać dość dwuznacznie. Kciukiem wodzę po zewnętrznej stronie jego dłoni.
    - Powinnam pójść. Prześpię się u Pandory, czekają nas poważne rozmowy i nie, nie chcę byś odbył moją za mnie. - szepczę, kroki dziewczyny są coraz bliżej, poprawiam jeszcze koszulkę oraz jego koszulę. Na pewno mu jej nie oddam, musi o tym już wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń